„Ja, zwykły, szary człowiek, taki jak wy, wzywam was wszystkich – nie czekajcie dłużej. Trzeba zmienić tę władzę jak najszybciej, zanim doszczętnie zniszczy nasz kraj; zanim całkowicie pozbawi nas wolności”. – Piotr Szczęsny, "szary człowiek" (19.10.2017)
Franck, uchodźca z Kamerunu mieszkający w Rzymie.
Kto wie, czego oczekiwał nauczyciel Flavio, kiedy mnie poprosił o przyprowadzenie uchodźcy do klasy, do której uczęszcza moja córka. Może mniej więcej tego samego, co ja: opowieści o trudnej podróży, spotkania twarzą w twarz z konkretnym człowiekiem, które obali pochopne i często obraźliwe opinie wygłaszane w telewizji. Zapraszając Francka, wiedziałam, czego oczekiwać. Wiele razy organizowaliśmy wspólnie spotkania ze studentami, uczniami i różnymi grupami.
Zamiast tego mogę powiedzieć, że dzisiejsze spotkanie przeszło moje oczekiwania. Oczywiście Franck opowiadał o swoich doświadczeniach uchodźcy, o motywach i dramatycznych okolicznościach swojej ucieczki, o podróży w ładowni statku, o nocach spędzonych na rzymskim dworcu Termini i strachu, który nie pozwalał zapytać białych przechodniów o informację. Ale dzisiaj Franck zrobił coś więcej: sprawił naszym dzieciom wspaniały prezent. Opowiedział o swoim dzieciństwie w dżungli, o rytuałach inicjacji, o totemach. Dał nam odczuć, jak wielki należało włożyć wysiłek, by pogodzić widzenie świata swojej matki, która żyje ciągle w pigmejskiej wiosce, ze swoim, swojej żony – jeszcze innym – i Włochów, z którymi grywa w minifutbol. Wysiłek, sprzeczności, nieporozumienia, ale także ogromne bogactwo doświadczeń, które niesie z sobą. Sprawił, że w klasie pełnej zasłuchanych dzieci iskrzyło oszałamiające bogactwo świata i każdego życia.
Franck nie oszczędził nam niczego. Opowiedział o więzieniu, a nawet o torturach. Lecz nie brakowało również wspólnego śmiechu i wierzę, że wszyscy, ja również, nauczyliśmy się wiele. Odkryliśmy, że mamy wiele wspólnego (zaczynając od trudnych relacji między teściową a synową – zjawisko występujące pod każdą szerokością geograficzną), a także dostrzegliśmy nieusuwalne różnice między kulturami, odsłaniającymi swe piękno w kontakcie.
Dzisiaj dużo myślałam o zdaniu Papieża Franciszka – papieża, który w ciągu tych pięciu lat wiele razy zwracał się bezpośrednio do uchodźców: „Wybaczcie zamknięcie i obojętność naszych społeczeństw, żywiących strach przed zmianami w życiu i mentalności, których wymaga wasza obecność. Postrzegamy was jako ciężar, jako problem, jako koszt, a tak naprawdę jesteście darem”.
Myślę jednak, że te słowa może naprawdę zrozumieć tylko ktoś, kto poświęci trochę czasu na słuchanie tych osób. Bez pośpiechu, bez zapalczywych prób integracji czy mówienia innym, jak mają żyć, bez ambicji uzyskania natychmiastowego rezultatu.
Myślałam o wizycie Papieża Franciszka w Centrum Astalii, jezuickim ośrodku dla uchodźców w Rzymie, przed niespełna pięcioma laty i o niezwykłym cudzie, dzięki któremu wydawało się, że ma on dla każdego niewyczerpaną ilość czasu.
„Bądźcie ciekawi”, zalecił na koniec Franck mojej córce i jej kolegom. „I nie bójcie się. Strach jest rzeczą normalną, lecz poznając go, łatwiej go pokonać, czyż nie?”
Wiem, że to są tylko krople wobec zalewu przekazów, które płyną do dzieci każdego dnia z Twierdzy Europa. Lecz zostaną ważnymi kroplami, które, mam nadzieję, zachowają długo w sercu. I może pewnego dnia, gdy dorosną, będą rodzić pytania i wątpliwości.
Najnowsze komentarze