„Ja, zwykły, szary człowiek, taki jak wy, wzywam was wszystkich – nie czekajcie dłużej. Trzeba zmienić tę władzę jak najszybciej, zanim doszczętnie zniszczy nasz kraj; zanim całkowicie pozbawi nas wolności”. – Piotr Szczęsny, "szary człowiek" (19.10.2017)
Z otwartego archiwum Wikipedii
Pamiętam Kardynała Franciszka Macharskiego sprzed wielu, wielu lat, kiedy ja byłam małą dziewczynką, a on młodym księdzem. Widywałam go wtedy w kaszubskiej wsi Karwia, zanim ta stała się modnym nadbałtyckim kurortem. Ksiądz Macharski spędzał tam urlopy, goszcząc na miejscowej plebanii. Czasem spowiadał, czasem nawet odprawiał msze w miejscowym kościele. Można go było spotkać spacerującego po plaży, zawsze w dżinsach i koszuli w kratę.
Na podwórku plebanii z innymi osobami na niej goszczącymi albo z pracującymi tam zakonnicami grywał w badmintona, czyli kometkę. Podczas spaceru po wiosce zawsze uśmiechał się do ludzi, czasem zagadywał. Robił na mnie, małej dziewczynce, wrażenie ciepłego, sympatycznego, przyjaznego człowieka.
To, że od blisko dwudziestu lat jestem niepraktykująca, nie oznacza, że nie cenię niektórych ludzi kościoła katolickiego. Zwyczajnie; jako ludzi prawych, mądrych i przyzwoitych. Takim człowiekiem przez wielkie C był dla mnie zmarły kilka dni temu, Metropolita krakowski Kardynał Franciszek Macharski. Naprawdę jest mi smutno, że odszedł, tak jak żałuję każdego przyzwoitego człowieka, który umiera.
Z ogromną uwagą słuchałam zawsze jego wypowiedzi na tematy nurtujące nas w Polsce. Był opanowany, jego wyważone słowa uderzały w samo sedno. Wydaje mi się, że według standardów narzuconych przez partię, której nazwy nie lubię wymieniać, Kardynał Franciszek Macharski był, podobnie jak większość naszego społeczeństwa, obywatelem drugiego sortu. Cieszy mnie to osobiście, bo lubię przebywać w doborowym towarzystwie.
Szkoda, że to nie Franciszek Macharski został Metropolitą Krakowskim. Nie został też niestety Prymasem Polski. Mądry, dobry, przyzwoity, wykształcony, inteligentny człowiek. Myślę, że nie dość doceniony przez kościelne władze. On pewnie nie wydałby tak łatwo zgody…
Niech mu ziemia lekką będzie.
Mysle i czuje podobnie jak pani. Widywalem go przez wiele lat przechodzacego przez Rynek Glowny w UK Krakowie. Skromny, cichy czlowiek. Bez fioletow. Na tle Dziwisza czy Glodzia wygladal jak ubogi ksiadz z zapadlej prowincji.
Czesc jego pamieci.
Piszę to już nie pierwszy raz na forum internetowym, ale warto. Nastał stan wojenny w 1981 r. W 2 dni potem idę przez ul. Grodzką w Krakowie ogromnie przygnębiony. Naprzeciw idzie kardynał Macharski; to była jego zwykła droga z Wawelu na Franciszkańską. Nie zna mnie, choć oczywiście ja znam jego. Widząc mnie uśmiecha się i podnosi rękę do góry na znak otuchy. Taki był mój Pasterz.